Nikt już nikogo prawie nie słyszy, chociaż wszyscy krzyczą, więc każdy krzyczy coraz głośniej, żeby być usłyszanym, co powiększa tylko hałas i coraz bardziej uniemożliwia porozumienie. A w dodatku wszyscy nie tylko krzyczą, ale i pędzą, krzycząc. Oczywiście nie mają pojęcia dokąd, tak samo jak coraz mniejsze ma znaczenie, co się krzyczy, bo krzyknąć tak głośno, żeby tylko być chociaż dosłyszanym, zauważonym, to już samo w sobie jest trudne i samo w sobie wystarczy. Więc, ponieważ wszystko co mądrzejsze i bardziej skomplikowane do krzyczenia nie najlepiej się nadaje, krzyczy się coraz grubsze i prostacze rzeczy, ideałem będzie oczywiście, niedługo już, zwyczajne a krzepkie „Hu-ha” albo „Hej”.
Z listu Sławomira Mrożka do Stanisława Lema, Chiavari, 31 lipca 1965