Noc spędziliśmy na kempingu w Gibach z nieprawdopodobną ilością komarów. Wiele w życiu przeszedłem, ale takiej zgrai cichych, podstępnych i natrętnych krwiopijców nie widziałem od czasu, gdy zalegałem z VATem.
Rano ruszyliśmy dalej z duszą na ramieniu (Pchełka zaczęła dziwnie charczeć).
Przy przepięknej pogodzie przejechaliśmy Polskę i Litwę. Na Litwie obejrzeliśmy mikroskopijny kawalątek Wilna, po czym wjechaliśmy na Łotwę.
Łotwę pamiętam z poprzedniego wyjazdu jako największy na świecie plac budowy dróg i autostrad. W 2015 roku czołgaliśmy się tempem galopującego ślimaka. Te wspomnienia zabiły we mnie świadomość tego, że Łotysze budują najlepsze ronda na wszystkich kulach ziemskich. Zrozumieją to tylko kierowcy ciężarówek i małych samochodzików sportowych.
Nocleg zrobiliśmy na kempingu nad jeziorem, a piękny zachód słońca uprzyjemniał nam wieczór. I komary też uprzyjemniały.
Łotwa zachód słońca from Przemysław Wollenszleger on Vimeo.
Tym zachodem kończy się przygoda z cywilizacją Zachodu.
A przynajmniej tak się nam wydawało.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz