Sobota stoi pod znakiem przeprowadzki. Ostatecznie pożegnaliśmy się z Anetą i Wojtkiem i pojechaliśmy do, uwaga, Smerka; lub Smereka, jeśli kto woli inną odmianę. Serce skłania się do Smerek, Smerka, Smerku, ale ludzie naokół godojo Smerek, Smereka, Smereku. Sam diabeł się w tym nie rozezna, aleć obstawię jednak normalną odmianę.Wzorować się będę na 'cukierek’, więc cukierka (Smerka) a nie cukiereka (Smereka).
Stanęliśmy zajazdem w Niemczukówce u Justyny z Niemczuków, bardzo sympatycznej gospodyni, która zatroskana naszą niefrasobliwością czasową, wybiła z rytmu Daniela. Stwierdziła, że 11-ta to dość późna pora, by zrobić trasę Brzegi – Smerek i może dojść do konieczności zejścia wcześniej, żółtym szlakiem do Wetliny.
Do Brzegów zawiózł nas cichy Marek, fotograf – amator, który odradzał nam z całego serca jutrzejsze podejście na Fereczatą, bo fatalne jest i wiosną i latem i lepiej pchać się od Cisnej. Ale – ad rem.
Ruszyliśmy pod górę, z Brzegów do Puchatka, gdzie przeżyliśmy powtórkę z rozrywki, jeśli chodzi tak o podejście, jak i wichurę na górze. Stromo, panie, stromo, ślisko i generalnie pod górkę, a na dodatek wiatr taki, że włosy w nosie przelicza.
W zasadzie bez przygód dotarliśmy do nowej Chatki Puchatka, otwartej dopiero co, bo w zeszłym roku we wrześniu. Mówią, że 60 zł na glebie i biorą każdego.
W schronie kupa ludzi, siedliśmy, zjedliśmy, pogadaliśmy z Irkiem, biegaczem, który dworował sobie trochę z naszego oprzyrządowania do górskiej łazęgi. Stwierdził np. że rękawiczek to jeszcze nigdy nie potrzebował, a raczki subtelnie wyszydził, ale w sposób dość pogodny, jako człowiek, który zdobył 4-te miejsce w biegu na 20km po górach. Pogratulowaliśmy mu szczerze i pobrnęliśmy, radośnie chrzęszcząc odnóżami na zlodowaciałym śniegu, na szczyt Smerek, po drodze przystając tu i ówdzie, by pogadać z innymi schizolami.
Dla zachowania wewnętrznej spójności schodziliśmy znowu w całkowitych ciemnościach, by po paru godzinach zameldować się na asfalcie i przedygać parę kilosów z powrotem do Smerka, do Niemczykówki. A potem do Pawła nie całkiem świętego, który naprawdę spoko żarcie daje, polecamy.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz