Najczęściej odwiedzane przez nas miasto w Gruzji. Nie z powodu jakiejś oszałamiającej urody, nie. Raczej z powodu strategicznego położenia. Lokalny węzeł komunikacyjny. Siedziba parlamentu Gruzji, którego budynek wyróżnia się na tle okolicznej architektury, jak pierwszy pryszcz na twarzy nastolatki.
Zauważyliśmy przy okazji, iż Gruzini lubią takie falowano – ślimakowate kształty – nowy most pokoju w Tbilisi, który opisywaliśmy za poprzedniej wyprawy, wygląda, jak ogonek budynku parlamentu. Ta preferencja, oczywiście, tyczy tylko tych, którzy nie muszą liczyć się z kosztami, ponieważ wydają niczyje publiczne pieniądze. Zwykli mieszkańcy, zgodnie z wielowiekową tradycją, gniją lub zdychają w uroczych rozpadlinach.
Ostatni dzień wyprawy jest zawsze przepełniony takim wdychaniem na zapas: chodziliśmy wszędzie, w górę i w dół, w lewo i prawo, szukaliśmy pamiątek dla naszych dzieciątek, wąchaliśmy wiosenne kwiaty, łapaliśmy wiatr we włosy…
Ostatni dzień wyprawy nigdy nie jest smutny. Jest raczej łapczywie melancholijny, a przez zmęczenie dodatkowo odrobinę przytłumiony. Ostatni dzień wyprawy to pierwszy krok w nową przygodę. To dzień, w którym zaczynamy pakować plecaki na następny wyjazd…
A ქუთაისი nic się nie zmieniło – dalej jest w nim słodkie nic z fontanną, białym mostem, rzeczką i kilkoma zabytkami. Lecz wszystko to przytłoczone gwałtownym, miejskim pośpiechem, nie daje radości z eksploracji. Zwłaszcza ostatniego dnia.
Ale – uwaga! Jest to jedyne znane nam miasto, które posiada sklep z używanymi ulami. Nieprawdopodobne!
Do zobaczenia wkrótce, Gruzjo!
თქვენ მალე!